weekend - 09'2013
Przedłużony o piątkowy urlop weekend. Czas spędzony intensywnie i towarzysko.
Piątek wcześnie rano. Lato powoli dogania pierwsze zwiastuny jesieni.
Kuracjusze stopniowo opuszczają wyspę. Zabierają ze sobą bagaże i mam nadzieję trochę wrażeń w pamięci.
Uczestniczyli i dobrze się bawili: Aubrieta, Karola, mała Maria, Paweł i Vislav.
Wczesny poranek ostatniego dnia sierpnia nie należał do zbyt słonecznych.
Wyspiarki: Nive z Singapuru - Karolina ze Świnoujścia. Poznały się w Singapurze, spotkały po jakimś czasie w Świnoujściu.
Fotki z świnoujskiej plaży.
SUP na plaży
Soboty ciąg dalszy. Po porannym spacerze i popołudniowym pływaniu na desce - wybraliśmy się do tawerny w Kamminke.
Miał być klimatyczny zachód słońca nad zalewem, wyżerka i dobra zabawa przy muzyce na żywo.
Sprawdziło się wszystko poza pogodą. Niestety już spacerując polami w stronę Kamminke dopadł nas rzęsisty deszcz i nie opuszczał do końca. W tawernie wszystkie miejsca bardziej suche były zajęte.
Na szczęście na tarasie znaleźliśmy parasol kiwający się w sztormowym wietrze i od czasu do czasu polewający nas wodą.
Ale co tam. Wyżerka, jak zwykle była niezła. Zabawa dobra, były też tańce i różne pogawędki. Można było zapomnieć o przemoczonych ciuchach, przynajmniej od czasu do czasu.
Kapelusz trochę się w deszczu zdefasonował. Panamy tak miewają. Jednak wystarczy uforomować i wysuszyć i znowu będzie trzymał fason - do następnego deszczu.
Deszczowa tawerna
Pogoda niezbyt dopisała na spacery i wieczór w tawernie. Padało cały czas, momentami intensywnie. Trzy razy zmienialiśmy stolik uciekając przed kroplami deszczu rozwadniającymi piwo.
Tawerna jest w wersji letniej i przy kiepskiej pogodzie nie wszystkie stoliki są pod dachem. Ponadto nie przewidywaliśmy, że będzie tłoczno.
W zamian fajne towarzystwo i dobra zabawa. Warto było zawędrować w strugach deszczu w to miejsce.
Niedziela w tym przedłużonym o urlopowy piątek weekendzie była już na luzie, czyli z mniejszą aktywnością.
Kiedyś trzeba trochę poleniuchować i podrzemać w porze dziennej.
Oczywiście, jak zwykle poranny spacer z Vegą. Później spotkanie z kumplem w marinie dla omówienia kolejnych projektów. I to było na tyle.
Piątek
Piątek wcześnie rano. Lato powoli dogania pierwsze zwiastuny jesieni.
Kuracjusze stopniowo opuszczają wyspę. Zabierają ze sobą bagaże i mam nadzieję trochę wrażeń w pamięci.
Sympatyczne popołudnie nad Zalewem Szczecińskim.
Uczestniczyli i dobrze się bawili: Aubrieta, Karola, mała Maria, Paweł i Vislav.
Sobota
Wczesny poranek ostatniego dnia sierpnia nie należał do zbyt słonecznych.
później się przejaśniło
Wyspiarki: Nive z Singapuru - Karolina ze Świnoujścia. Poznały się w Singapurze, spotkały po jakimś czasie w Świnoujściu.
Fotki z świnoujskiej plaży.
SUP na plaży
Soboty ciąg dalszy. Po porannym spacerze i popołudniowym pływaniu na desce - wybraliśmy się do tawerny w Kamminke.
Miał być klimatyczny zachód słońca nad zalewem, wyżerka i dobra zabawa przy muzyce na żywo.
Sprawdziło się wszystko poza pogodą. Niestety już spacerując polami w stronę Kamminke dopadł nas rzęsisty deszcz i nie opuszczał do końca. W tawernie wszystkie miejsca bardziej suche były zajęte.
Na szczęście na tarasie znaleźliśmy parasol kiwający się w sztormowym wietrze i od czasu do czasu polewający nas wodą.
Ale co tam. Wyżerka, jak zwykle była niezła. Zabawa dobra, były też tańce i różne pogawędki. Można było zapomnieć o przemoczonych ciuchach, przynajmniej od czasu do czasu.
Kapelusz trochę się w deszczu zdefasonował. Panamy tak miewają. Jednak wystarczy uforomować i wysuszyć i znowu będzie trzymał fason - do następnego deszczu.
Deszczowa tawerna
Pogoda niezbyt dopisała na spacery i wieczór w tawernie. Padało cały czas, momentami intensywnie. Trzy razy zmienialiśmy stolik uciekając przed kroplami deszczu rozwadniającymi piwo.
Tawerna jest w wersji letniej i przy kiepskiej pogodzie nie wszystkie stoliki są pod dachem. Ponadto nie przewidywaliśmy, że będzie tłoczno.
W zamian fajne towarzystwo i dobra zabawa. Warto było zawędrować w strugach deszczu w to miejsce.
Niedziela
Niedziela w tym przedłużonym o urlopowy piątek weekendzie była już na luzie, czyli z mniejszą aktywnością.
Kiedyś trzeba trochę poleniuchować i podrzemać w porze dziennej.
Oczywiście, jak zwykle poranny spacer z Vegą. Później spotkanie z kumplem w marinie dla omówienia kolejnych projektów. I to było na tyle.
Subscribe to:
Posts (Atom)